środa, 4 maja 2011

Dzień 62 - wylot, czyli ostatni dzień w Hong Kongu

Środa. Ostatni dzień w HK. Wylot planowany był o godzinie 11 z lotniska na wyspie Lantau. Obudziłem się o godzinie 7.30 i już o 8.15 miałem oddany pokój. Procedura była bardzo starannie wypełniona. Najpierw zadzwoniłem po panią ochroniaż, która następnie przyszła do pokoju, sprawdziła jego stan, poczęstowała się moimi 'Kukułkami', które mi jeszcze zostały, a następnie podsunęła pisemko do podpisu. Ordnung muss sein :)

Na szczęście do Polski nie leciałem sam. Razem ze mną tym samym lotem leciał Adam z Warszawy. Wspólnie więc udaliśmy się na lotnisko. Oczywiście A21 z Hung Hom i po 40 minutach byliśmy na terminalu 1.



Lotnisko w HK posiada jeden z największych terminali pasażerskich świata. W 2009 obsłużył ponad 46 mln pasażerów!






Wnętrze lotniska jest bardzo nowoczesne, ponieważ cały port lotniczy został zbudowany w 1998. Nowy port wybudowano niwelując poziom dwóch wysp i usypując platformę na której powstało lotnisko.



Lotnisko posiada dwie 3800-metrowe równoległe drogi startowe pozwalające na równoczesne starty i lądowania.



Odprawa bagażowa przeszła bez problemów, chociaż obawialiśmy się z kolegą jakiś kar na nadbagaż. Na wadze moja walizka miała 24.5kg (20kg limit) :D

Lot do Moskwy był przyjemny i trwał 10h. W Moskwie czekaliśmy około 3h, jednak z powodu burz i deszczów nasz lot do Warszawy się opóźnił o godzinę. Po wylądowaniu na Okęciu myślałem, że to już wszystko... Jednak okazało się, że mój bagaż zaginął, więc musiałem zgłosić ten fakt . Mocno zdenerwowany i zmęczony wsiadłem do auta rodziców, z którymi dojechałem już do Gliwic. Na szczęśćie bagaż się odnalazł (bałagan na Moskiewskim lotnisku) i już na drugi dzień mogłem się cieszyć moją walizką.

Na koniec chciałbym podziękować wszystkim, którzy czytali mojego bloga i oglądali zdjęcia. Mam nadzieję, że się podobało :)

Dzień 61 - dim sum i promenada, czyli przedostatni dzień w HK

Wtorek - przedostatni dzień w Hongkongu. Niestety 2 miesiące praktyki przeleciały tak szybko, intensywnie i wspaniale, że nawet się nie spostrzegłem, a nadszedł czas powrotu. Jako, że wiele osób podobnie jak ja miało zaplanowane powroty, to postanowiliśmy jeszcze po raz ostatni przejść się na tradycyjne śniadanie dim-sum.

Wybraliśmy się do dzielnicy Mong Kok i przez prawie pół godziny szukaliśmy pewnej restauracji, w której serwowany dim sum był na prawdę jednym z najlepszych w mieście.



Zamówiliśmy sobie wiele potraw, i faktycznie muszę stwierdzić, iż były to wyborne dania. Jedne z lepszych posiłków jakie jadłem przez ostatnie 2 miesiące :)





Pod koniec przeszliśmy jeszcze przez targ w celu kupienia ostatnich pamiątek.. Popołudniu natomiast miałem czas na pakowanie walizek i sprzątanie pokoju. A było co sprzątać :P



Ostatni wieczór w Hongkongu spędziliśmy na pożegnalnej kolacji w restauracji wietnamskiej. Tak naprawdę większość z nas widziała się ostatni raz w życiu. No chyba, że postanowimy się znów spotkać gdzieś w Europie.








Po smakowitej kolacji udaliśmy się na promenadę porozmawiać i napić się piwka. Wcześniej w sklepie Christian nie byłby sobą, gdyby nie nabroił - tym razem stłukł mi butelkę piwa :)



Na ławkach z widokiem na zatokę Vicoria Harbour siedzieliśmy do 1 w nocy, mimo, że o 11 rano miałem wylot z HK :P






To był piękny ostatni wieczór w Hong Kongu... Ostatnie spojrzenie na nocną panoramę tego niesamowitego miasta...