poniedziałek, 18 października 2010

Dzień 39 - Causeway Bay i Times Square, czyli sklepy, butiki, restauracje...

No pełnym wrażeń weekendzie nastał czas trochę popracować, jednak nie myślcie, że się poddałem zwiedzaniu ;) Otóż kolega Daniel, urodzony w HK, a studiujący w USA i UK, postanowił zaprosić nas do restauracji w których zazwyczaj jada ze swoją rodzinką. Otóż nie miała to być taka zwykła restauracja, lecz coś z wyższej półki. Ale o tym za chwilę, ponieważ zanim poszliśmy na kolację udaliśmy się do dzielnicy docelowej - Causeway Bay.

Znajduje się ona we wschodniej części wyspy Hong Kong. Dojazd oczywiście autobusem przez Cross Harbour Tunnel.


To jedna z pierwszych osad kolonialnych na wyspie, z czasem wyrosła na jedną z czołowych dzielnic handlowych Hongkongu. Aby dojść do Causeway Bay należy przeciąć główną arterię oraz przebić się przez gąszcz wąskich uliczek 'naszpikowanych' restauracjami i sklepikami. 



W dzielnicy tej pełno drogich butików, marketów, sklepów z elektroniką i odzieżą, które oferują korzystniejsze ceny niż ich konkurencja w gwarnej dzielnicy Tsim Sha Tsui czy też Mong Kok.



Co więcej sprzedawcy są tu mniej natrętni, a na ulicach widać młodsze społeczeństwo. Nie znajdziemy tutaj niemiłych zapachów z tzw. street food'ów. Najwięcej sklepów, w tym największy japoński dom towarowy SOGO znajduje się w okolicy Lockhard Road.




Właśnie przy tej ulicy udało mi się spotkać dwóch mnichów w pomarańczowych szatach, a także old school'owy tramwaj, w którym można zorganizować imprezę :)



Po krótkim spacerze udaliśmy się do wspomnianej restauracji. Przy wejściu wita nas wielkie akwarium, z którego można wybierać sobie rybki i owoce morza. 


Sama restauracja jest duża i dość elegancka. Są w niej zwykłe stoliki, jak i też specjalnie przygotowane do spożywania tzw. hot pot, czyli samodzielnego gotowania na bieżąco jedzenia.




My postanowiliśmy zamówić parę dań, lecz nasze portfele trochę ucierpiały, bowiem każdy musiał zapłacić aż 120HKD mimo, iż oprócz kraba nie zamówiliśmy nic specjalnego. Ponoć to jedna z 'tańszych' restauracji, czyli taka dla klasy średniej. 



Oprócz niezbyt wyszukanego i drogiego jedzenia, zamówilismy deser - de facto była to słodka zupa z fasolki oraz druga podobna tylko z ziemniaków... Bleee!


Po kolacji udaliśmy się na Times Square, który można rozpoznać po wielkim teleekranie, zegarach z kurantem, knajpkach, restauracjach i drogich sklepach.



My trafiliśmy jeszcze na wystawę ciekawie wyglądających rzeźb. 



Wracać postanowiliśmy tramwajem. Totalnie odjazdowa jest podróż przez Hong Kong o północy, gdy na ulicach pusto, a tramwaj zapycha ze znaczną prędkością :D


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz