środa, 4 maja 2011

Dzień 60 - rybacka wysepka Cheung Chau

Po powrocie z Chin w poniedziałek około południa postanowiłem, że nie zmarnuję tego dnia i zaplanowałem sobie podróż na wyspę Cheung Chau. W akademiku poznałem Kanadyjczyka - Mark'a, który przyjechał odwiedzić jednego z moich polskich kolegów - Artura. W ten sposób zyskałem kompana na poniedziałkowe zwiedzanie. Oczywiście zanim się zebraliśmy była 15, więc po 40minutowej przeprawie promowej na wyspie byliśmy ok. 16.
Zamieszkana przez rybaków Cheung Chai leży 12km na południowy zachód od brzegu wyspy Hongkong. Rozmiar i stosunkowo łagodne ukształtowanie terenu sprawiają, że większość atrakcji można pokonać pieszo, co też zrobiliśmy. 




Po wyjściu z promu trafiamy na ruchliwą promenadę Praya Street. Uliczka ciągnie się wzdłuż dość sporego portu.



Spotkać na niej można wiele rowerków mijających pieszych, natomiast po bokach roi się od restauracji i lokalnych kramów.




Po wejściu wgłąb wioski można spotkać świątynię Pak Taia. Wyróżnia ją dach z figurkami smoków z barwnej szkliwionej ceramiki, rzeźbione granitowe filary, ołtarz ze złoconego drewna i malowidła ścienne. 
 

 




Przed świątynią znajdziemy także charakterystyczne kadzidełka i kamienne podobizny smoków.
 


Idąc dalej wąskimi uliczkami...



...trafiamy na plażę Tung Wan - z drugiej strony wyspy. Dlaczego tak szybko? Otoż tam gdzie leży centrum, wyspa ma szerokość kilkuset metrów :) 
 


Na plaży nie było zbyt wiele osób, jednak to ze względu na pogodę, która była niezbyt ciekawa. Moją uwagę zwrócił znak nakazujący zgłoszenie zauważenia pływających rekinów!
 


Wracamy do centrum wąskimi uliczkami pełnymi sklepów, rowerów i pieszych... Miejscami jest tak wąsko, że markizy sklepów po ich obu stronach niemal stykają się. 
 



Nieco dalej spotkaliśmy świątynię Tin Hau z kolorowymi figurkami zdobiącymi jej dach. 
 
 
Dalej promenada Tai Hing prowadzi wzdłuż wybrzeża. 
 

 
Podążając nią spotykamy ustawione w rzędzie trawlery rybackie.
 
 
Dochodzimy tym samym do mini osady, gdzie na skraju znajduje się miniaturowych rozmiarów kolejna świątynia Tin Hau. Jak się zjawiliśmy to kaznodzieja już zamykał, jednak na naszą prośbę uchylił drzwi tak byśmy mogli zajrzeć do wnętrza :)
 



Tin Hau to bogini morza i rybaków, więc nie nieopodal stoi masz z rybackiej dżonki.


Na półwyspie obok świątyni znajdował się także taras z widokiem na pobliski port oraz okoliczne wyspy.




Wracając tą samą ścieżką skręciliśmy w krótki szlak wiodący do jaskini Cheung Po Tsaia. Legenda głosi, że ów słynny pirat trzymał tam łupy. Niestety jaskinia jest bardzo wąska, nie oświetlona i bez odpowiedniego sprzętu lepiej tam nie schodzić.
 


Drogę powrotną postanowiliśmy wytyczyć przez skaliste wybrzeże południowej części wyspy.
 




Wśród ogromnych skał i głazów chowały się malownicze, dzikie plaże.
 


Przemierzając pobliski szlak musieliśmy się nieźle namachać rękami - owady atakowały nas ze wszystkich stron. 
 

Schodząc na dół zawiłą uliczką osady zastał nas bajkowy zachód słońca.
 




W centrum bliżej portu życie nocne dopiero się rozpoczynało, jednak my udaliśmy się na prom do Hongkongu, tym samym kończąc przygodę z wysepką Cheung Chau.
 




Zbliżając się do centrum HK, podziwialiśmy ścisłe centrum wyspy Hongkongu z wieżowcem IFC na czele.
 



Była to ciekawa wycieczka, jednak nie tak fascynująca jak bym się spodziewał czytając w przewodniku :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz