piątek, 7 stycznia 2011

Dzień 52 - Szlakiem kolonialnych zabytków Macau

Kolejny dzień w Macau, czyli niedzielę postanowiłem spędzić na szerszym poznaniu centrum i zwiedzeniu najciekawszych zakątków tej malowniczej wyspy-miasta-państwa :)

Razem z Gosią rozpoczęliśmy spod kasyn Lisboa, do którego dojechaliśmy, oczywiście darmowym, busikiem. Najwyższe kasyno Macau, czyli Grand Lisoba, posiada 58 pięter i mierzy 261m. U stóp hotelu znajduje się potężne lobby i kasyno w kształcie kuli. Całość robi wrażenie...


Kiedy pod kasyno podjeżdżają najdroższe limuzyny świata, po drugiej stronie ulicy, na podróżnych (tych trochę mniej zamożnych) czekają riksze. Większość rikszarzy wygląda na zmęczonych życiem...



My udaliśmy się w stronę centralnego placu, który można nazwać "rynkiem" Macau. Idąc ulicami Macau, mamy wrażenie pomieszania styli - pomiędzy budynkami w kolonialnym, europejskim stylu przebijają się nowoczesne wieżowce.




Sercem starówki jest plac Senatu (Largo do Senado), który pokryty jest charakterystycznym brukiem w biało-czarne wzory i z obleganą przez tłum fontanną.



Przy placu znajduje się też kilka wyremontowanych gmachów z czasów kolonialnych. 



Po północnej stronie placu usytuowany jest kościół św. Dominika, jeden z najlepszych przykładów portugalskiego budownictwa kolonialnego.



Wnętrze kościoła jest równie zachwycające, szczególnie kamienny ołtarz o kremowej barwie, zdobiony skręconymi kolumnami. Co najlepsze w kościele jest trochę chłodniej niż na zewnątrz :)


Przy kościele skręciliśmy w wąską, brukowaną alejkę, która tętni życiem lokalnych sklepów i lokali. Dosłownie 'tętni' ponieważ, przejście wśród tak dużego tłumu to nie lada wyzwanie. 



Po przejściu alejki dotarliśmy do pozostałości katedry św. Pawła i słynnych kamiennych schodów.
 



Ze świątyni zbudowanej w XVII wieku ocalała tylko fasada. Można na nią wejść od tyłu i podziwiać widoki z tarasu (z jednej strony kontury dawnej katedry, z drugiej ścisłą zabudowę starówki.
 
     

Tuż obok, wznosi się Fort na Górze (Fortaleza do Monte), na który można wejść zwykłymi lub wjechać ruchomymi schodami z Muzeum Makao. Niestety nie wiedziałem o schodach ruchomych i pokonałem trasę w niesamowitym upale o własnych siłach... Już podczas wspinaczki widoki były malownicze.
 


Po przejściu przez bramę w potężnych rozmiarów murach, trafiłem na szczyt budowli, który zamieniony został w ogród. 
 



Wokół fortecy usytuowane były armaty. Otóż fort wznieśli jezuici w XVII wieku.
 




Praktycznie z każdej strony murów można było podziwiać panoramę całego miasta.
 


Dalej spacerowaliśmy malowniczymi uliczkami, aby dotrzeć do kościoła św. Antoniego. 


Stoi on w miejscu pierwszej kaplicy w Makau. 


Na przeciwko kościoła św. Antoniego rozpościera się Ogród im. Camoesa, pełen zieleni, krętych ścieżek, głazów, figowców i gajów bambusowych. W parku roi się od mieszkańców spędzających wolny czas na grach i odpoczynku.
 



Z drugiej strony ogrodu znaleźliśmy małe sanktuarium. Mała pagoda i parę ołtarzy tworzyło niesamowity klimat, tym bardziej, że wkomponowane były we wzgórze.
 



Oddalając się od wzgórza przechodziliśmy przez dość biedną (tak mi się wydaje) dzielnicę. Szczególnie ciekawe są charakterystyczne bloki z balkonami i małymi okienkami.
 


   

Przez przypadek znaleźliśmy się pod kasynem Ponte 16, gdzie po wejściu odwiedziliśmy galerię Michael'a Jackson'a. Pełna była rekwizytów z podpisem MJ, nie brakowało jego stroi, a także interaktywnych ekspozycji.
 



Po przejściu korytarzy wyłożonych w całości "złotem" (a raczej farbą) dotarliśmy do równie ekskluzywnej recepcji, skąd udaliśmy się do wyjścia.
 


W drodze powrotnej do placu Senatu można było zrobić zakupy w wielu ciekawych sklepach. Cała ulica była ciekawie skonstruowana, ponieważ chodnik przebiegał pod budynkami, a sklepy umieszczono wgłąb.
 

Z drugiej strony serca starówki stoi gmach Leal Senado, czyli lojalnego senatu. Budynek posiada imponującą fasadę z białego gipsu, na której znajdują się zielone okiennice. Budynek może poszczycić się wspaniałym foyer, skąd do ogrodów prowadzą kamienne schody. 
 


    

Dalej postanowiliśmy udać się na malowniczy plac św. Augustyna. Wokół niego oprócz kościoła św. Augustyna stoi kaplica św. Józefa. Na placu znów królowała biało-czarna kostka brukowa. 
 


   

Naszą wycieczkę kontynuowaliśmy małymi uliczkami na południe wyspy. Co zwróciło moją uwagę to plątanina kabli na blokach, sklepik w którym produkty były tak zakurzone, że wątpię, aby kiedykolwiek tu ktoś kupował oraz bardzo stary budynek w chińskim stylu.
 

    

Po drodze spotkaliśmy kolejny kościół. Nawet obchodzono jego 450 lecie.
 

Obok znajdował się przyjemny skwerek, gdzie postanowiliśmy odpocząć na chwilę.



 
Po krótkim odpoczynku mijaliśmy także budynek koszar w kolonialnym stylu, gdzie para młoda robiła sobie zdjęcia ślubne...
 



Na końcu uliczki trafiliśmy do świątyni A-Ma, najstarszego miejsca kultu w Makau. Poświęcona jest królowej niebios A-ma. Co ciekawe, nazwa "Makau" pochodzi od wyrażenie A-Ma Gau, czyli "zatoka A-Ma".
 



Niestety było już późno i świątynia była zamknięta. Mogliśmy za to podziwiać słońce zachodzące w cieniu pobliskich gór.
 


Jako, że znajdowaliśmy się nad brzegiem zatoki, postanowiliśmy przejść się drewnianym molo skąd było widać wewnętrzny port i przygraniczne tereny Chin.
 

Będąc już na południowym cypelku wyspy, bez problemu mogliśmy dostrzec kolec wieżowca Macau Tower (338 m), jak dotąd najbardziej niebosiężnego budynku w mieście. 
 

Na 61. piętrze działa obrotowa restauracja, a także organizowane są skoki na bungee. Jest to najwyższy budynek, z którego można skakać na bungee na świecie. Dwóch moich znajomych z praktyki w HK skoczyło :)

Wzdłuż północnego brzegu jeziora Sai Van wiedzie Avenida da Republica. Przypomina europejskie bulwary, a spacer wśród drzew , kamiennych murów, brukowanych ścieżek i skwerków to prawdziwa przyjemność.
 

 Wzdłuż alei stoją eleganckie wille, a i także np. ambulatorium.



Aleja kończy się opodal stojącej na niewielkim wzgórzu rezydencji konsula Portugalii. Budynek przypomina kształtem zamek.
 


Z tego miejsca cały czas dobrze widoczna jest wieża Macau. Cała okolica wieczorem staje się bardzo urokliwa.
 

 

Naszą całodzienną wycieczkę zakończyliśmy podziwiając prześliczną panoramę kasyn znajdujących się w centrum Macau.
 


I jeszcze bonus: złota karoca przed jednym z kasyn :D
 

Po powrocie do akademika Gosi i spakowaniu swoich rzeczy, udałem się busikiem do przystani promów. Tam jednak spotkała mnie niespodzianka. Otóż wszystkie bilety na godziny wieczorne do HK zostały wyprzedane. Jedyną opcją było kupno droższego biletu klasy Lux. Mimo, iż byłem w porcie o 21, to załapałem się na prom o 22.30. Na szczęście na pokładzie w cenie biletu był posiłek oraz napoje :)

W HK o 12 w nocy metro już nie jeździ, jednak mi się poszczęściło, bo złapałem autobus pod sam akademik. Ten szalony weekend zapamiętam do końca życia :)