Dojazd do granicy - oczywiście busikiem z kasyn. Samo przejście graniczne jest bardzo eleganckie i nieco 'gryzie' się z blokami na przeciwko :)
Po przejściu bardzo szczegółowej kontroli granicznej (wiza itp.) udaliśmy się w stronę centrum handlowego. Taki wielki bazar podziemny.
Nie wiem czemu, ale ochroniaż zwrócił mi uwagę, bym nie robił zdjęć :|
Idąc dalej byłem dość zdzwiony, że to już Chiny, bo czułem się trochę jak w mniejszym HK czy Macau. Wszędzie czysto, eleganckie centra handlowe, szerokie ulice usłane palmami, dobre samochody itp.
Czegoś mi jednak brakowało... nie było ani słowa po angielsku. Wszędzie chińskie szlaczki - nawet logo Mc'Donalda i Coca-Coli jest po chińsku.
Gosia zaprowadziła mnie na mały deptak, gdzie znajdowały się sklepiki z pamiątkami po 10 Yuan'ów czyli 4zł :) Tutaj zrobiłem dość pokaźne zakupy. Cena w HK za jedną rzecz byłaby ok 2-3 razy większa i to już po utargowaniu na jednym z targów. Kupiłem wachlarze, pałeczki, biżuterie, figurki Buddy itp.
Deptak znajdował się już trochę dalej od głównej arterii i tutaj czar prysł. Dało się już zauważyć lekki bałagan, trochę brudu na ulicach i biednych ludzi. Jednak wszystko to jeszcze było w miarę estetyczne i do zniesienia.
Co jeszcze rzuciło mi się w oczy to sposób w jaki odbywa się tu ruch uliczny. Ludzie jeżdżą jak chcą... na ulicach nie przepuszczają pieszych mimo światła zielonego, na deptaku zaś jeździ się na wszystkim: skutery, motory, rowery itp.
Kolejna rzecz to ceny. Wszystko jest tutaj kilka razy tańsze niż w HK. Przykładowo za zimny napój ze stoisk przy ulicy zapłacimy 4Y czyli 2zł, gdzie w HK to jest ok 9-10 HKD.
Ciekawie też transportują owoce i warzywa. Środek miasta a tu kobiety noszą ogromne kosze jak na wsi.
Dochodziła godzina 14.00, a my mieliśmy w planie zwiedzanie kompleksu 'The New Yuan Ming Palace', który jest parkiem z repliką 'Old Summer Palace' z Pekinu.
Dotarliśmy tam taksówką po wskazaniu kierowcy miejsca palcem na mapie :) Taksówki są tu też bardzo tanie :P Na miejscu wita nas wielki plac, który rozpościera się przed wejściem w tradycyjnym chińskim stylu.
Przed wejściem do pawilonów przechodzimy przez fosę i mostki.
Pełno też flag z postaciami smoków, a wejścia strzegą dwa wielkie posągi.
Wejście kosztowało 80Y ze zniżką studencką (btw. w żadnym miejscu w HK nie udzielali zniżek studentom). Dostaliśmy mapkę kompleksu i ruszyliśmy przed siebie.
Naszym oczom ukazał się dość spory dziedziniec z drzewkami bonzai.
Idąc przed siebie przechodziliśmy przez kolejne pawilony. W pierwszym znajdowały się stroje ludowe z dynastii Ming i Qing.
W kolejnym przedstawiona była pewna scena z królewskiego życia dynastii. Co ciekawe zaczepiła nas przewodniczka, która stała w tym pawilonie i tak była uradowana, iż mogła nam opowiedzieć cała historię po angielsku, że skończyć nie mogła. Po ok. 5 minutach opowieści postanowiliśmy pójść dalej.
Przechodziliśmy także przez pawilony w których zaprezentowano wystrój wnętrz z czasów 1300-1600r.
Wszystkie te pawilony połączone były charakterystycznymi, bogato zdobionymi korytarzami na wolnym powietrzu.
Pomiędzy pawilonami znajdowały się sceny, na których organizowano różne przedstawienia. Na powierzchni kompleksu codziennie odbywa się kilkanaście 'show'. Udało się nam trafić na dwa z nich, ale to później.
W centralnej części kompleksu znajduje się sporych rozmiarów jezioro. Na środku zaś z wody wyrasta mała wysepka. Można na nią popłynąć łodzią w kształcie smoka.
Idąc wzdłuż brzegu natrafiamy na bardzo stare drzewa z wiszącymi lianami.
Co ciekawe - gdy poprosiliśmy przechodniów, żeby zrobili nam wspólne zdjęcie, okazało się, że oni też chcą i pozowaliśmy do zdjęć z jakąś losową rodzinką, a także szalonymi nastolatkami.
Ogólnie rzecz biorąc, byliśmy jedynymi 'białymi' obcokrajowcami, a gdy mijała nas wycieczka szkolna, wszystkie dzieci robiły zdjęcia telefonami komórkowymi :)
Czas gonił, bo mieliśmy do obejścia praktycznie całe jezioro. Dla niektórych jednak czas się zatrzymał i w spokoju medytowali na przybrzeżnych ławeczkach.
Dopiero w połowie drogi na drugą stronę jeziora, można było zauważyć skalę budynków tam stojących.
Po drodze mijaliśmy 'przystań restauracyjną'. Otóż na wodzie ulokowany był bar gdzie można było się posilić.
Wszystko w mistycznej scenerii na przeciwko wysokiego mostu z chińskim dachem i zygzakowatego pomostu.
Na odwiedzenie zawiłego labiryntu po prostu nie mieliśmy już ochoty ani czasu. Jednak swoimi rozmiarami jest dość imponujący.
Po parku kursuje, dobrze znany z miejscowości turystycznych, auto-pociąg z małymi wagonikami.
Dochodząc do największych pawilonów w parku, usłyszeliśmy śmiechy oraz brawa. Okazało się, że trwa jedno z przedstawień. To było najwyraźniej skierowane do najmłodszych.
Trzeba przyznać, że stroje oraz choreografia była na najwyższym poziomie. Publiczności, jak widać, nie brakowało.
Tuż za wielkimi budynkami znajduje się zaciszny skwerek, gdzie panuje sielankowa atmosfera. Bez problemu można sobie przysiąść na trawce i delektować się orientalną scenerią.
Kierując się na najwyżej położony pawilon, zajrzeliśmy do pomieszczeń królewskich, w których można przymierzyć stroje z epoki.
Po wyjściu z powrotem na dziedziniec, naszym oczom ukazuje się widok znany z pocztówek - pawilon na wzniesieniu z charakterystycznymi schodami.
Pawilon jest połączony z dwoma mniejszymi, przez które wchodzi się na drugie piętro, gdzie trafiliśmy na kolejne show. Tym razem było ono ciekawsze, skierowane do starszych, bowiem były to tańce tradycyjne oraz gra na niecodziennych instrumentach.
Z balkonów rozpościerał się widok na pobliski kompleks pawilonów oraz jezioro. W tle można było dostrzec bloki miasta Zhuhai.
Wracając z przedstawienia udało mi się zaprosić do zdjęcia dziewczyny z pokazu :)
Kolejną atrakcją była sceneria do przedstawienia show o piratach itp. Wokół zbiornika wodnego znajdowała się miniatura tradycyjnej wioski chińskiej. W tle zaś rozpościerał się most.
Idąc dalej postanowiliśmy jeszcze wjechać kolejką na wzgórze. Ku naszemu zdziwieniu koljka była dodatkowo płatna. Czy warto było? W sumie tak i nie. Tak - dla widoków jakie mogliśmy podziwiać. Nie - nic oprócz widoku tam nie było.
Panorama Zhuhai'u była dość imponująca, przepełniona wysokimi blokami. W tle można dojrzeć budynki z Macau - Grand Lisboa Casino oraz wieżę telewizyjną Macau Tower.
To cud, że u góry udało nam się kupić napój, bo było bardzo gorąco. Na dowód - zdjęcie chińskiej Coca-Coli uwaga - waniliowej :)
Zjeżdżając na dół w ciasnych i dość chybotliwych wagonikach mogliśmy zobaczyć skalę kompleksu New Yuan Ming Palace.
Będąc już bliżej wyjścia natrafiliśmy na sztuczną fortecę z armatami. Dookoła na drzewach zawieszone były czerwone lampiony.
Ponadto siłowałem sie podnosząc ogromny głaz, a także nalewałem herbaty z wielkiego czajnika ;)
Niewiele dalej znajdował się iddylistyczny ogród z hodowlą drzewka bonzai.
W większość małych pawilonów można było skosztować tutejszych specjałów kuchni chińskiej.
Nad brzegiem jeziora znajdowała się kamienne molo w kształcie łodzi.
Przy wyjściu stała największa chińska rzeźba Inkstone, cokolwiek to znaczy. Dzieło przedstawia smoki, które oplotły chińską twierdzę.
Natomiast u boku całego parku Yuan Ming znajduje sie European Palace. Z ciekawości przeszliśmy się zobaczyć owe europejskie pałace, jednak więcej miały one wspólnego z chińską architekturą aniżeli europejską.
Zmęczeni całodniową wycieczką postanowiliśmy wracać. Dość długo nie mogliśmy złapać wolnej taksówki. Na szczęście w końcu udało się dotrzeć do granicy i wrócić do Macau.
To był niesamowity dzień. Po raz pierwszy miałem okazję być w Chinach i zobaczyć na własne oczy codzienne życie ludzi, a także poznać bliżej kulturę orientu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz