Zainspirowany rozmową z Tracy o nowinkach technicznych m.in. iPad'em Apple'a postanowiłem pojechać w piątek na komputerowe targi EXPO, które odbywały się w Exhibition Centre na wyspie Hongkong. Targi trwały 4 dni, a obecne tam firmy są znane na całym świecie. Niestety nie było jednak stoiska Apple, więc nie mogłem kupić iPad'a. Dodam, że w całym HK były już wyprzedane!
No ale nie o tym jest ten post. Na targi "Hong Kong Computer & Communications Festival 2010" w Hong Kong Convention & Exhibition Centre wybraliśmy się promem. W tym samym czasie musiały się odbywać jakieś regaty, ponieważ po całym Victoria Harbour pływały żaglówki.
Przyznaję, że trochę byłem zawiedziony targami, bowiem zamiast prezentowania super nowinek technicznych, znajdowały się tam tylko zwykłe stoiska ze sprzętem komputerowym, rtv, oprogramowaniem i telefonami komórkowymi. Ludzi było co nie miara i przeciskanie się pomiędzy alejkami graniczyło z cudem.
Pełno było podróbek iPadów, iPhone'ów itp. Można było też tanio kupić dyski twarde, monitory LCD i inne gadżety.Na każdym stoisku panowały inne, konkurencyjne ceny. Aż można było dostać oczopląsu od tych ofert.
Co ja sobie kupiłem? Tani filtr UV do lustrzanki oraz pędzelek do czyszczenia obiektywu - w sumie kilkanaście HKD :)
Z nowinek technicznych najbardziej podobało mi się rozwiązanie do gier w 3D na trzech osobnych monitorach - w okularach oczywiście. Efekt piorunujący!
Główną atrakcją każdych targów są oczywiście hostessy. Nie brakowało ich także tu w Hong Kongu...
Prezentowały dyski twarde, ładowarki, karty pamięci, a także reklamowały sieci komórkowe. Trzeba przyznać, że potrafiły przyciągnąć flesze reporterów ;)
Na wielu stoiskach odbywały się różne konkursy i gry. Firma SanDisk organizowała konkurs w którym trzeba było odpowiedzieć na proste pytania - oczywiście nie zapytali nas mimo iż staliśmy najbliżej :) Ewidentnie ominęli nas z mikrofonem :D
Na wyjściu pożegnał nas wielki laptop Lenovo...
Spędziłem na Expo ok. dwóch godzin, a następnie udałem się do przystani promów w dzielnicy Central, ponieważ nadchodzący weekend miałem spędzić u koleżanki Gosi w portugalskiej stolicy kasyn - Macau.
Po godzinnej podróży promem, którego cena była wyższa dlatego, że były godziny wieczorne, dotarłem do Macau. Odebrała mnie Gosia i pojechaliśmy do jej akademika. Podróżowaliśmy darmowymi busikami będącymi własnością kasyn. Zaletą akademika było umiejscowienie tuż obok kasyna :)
Akademik znajdował się na drugiej wyspie, więc podróż do centrum trochę trwała, ale za to panorama była bardzo ciekawa.
Sam akademik był bardzo przystępny, klimatyzacja w pokojach, duże pokoje i łazienki. Z przenocowaniem 'na waleta' nie było żadnego problemu... w ogóle nie sprawdzali dokumentów, ani nie była potrzebna karta jak w HK.
Po rozpakowaniu i odświeżeniu byłem gotów wyruszyć na Macau - w planie była impreza w jednym z kasyn. Zanim jednak wyruszyliśmy do centrum, poszliśmy coś zjeść z Gosią. I tu zdarzyła się sytuacja niespotykana. Otóż chwile po tym jak usiedliśmy do stolika spokojnej wietnamskiej restauracji, kilka dziewczyn wszczęło ze sobą bójkę, tak że wokół latały talerze, sztućce, a nawet wazony!!! Skłócone kobiety zaczęły się szarpać za włosy i wyzywać - po angielsku... Oczywiście były to jakieś niewychowane i nadpobudliwe turystki.. Cudem udało nam się ewakuować bez żadnych obrażeń!
Zmieniliśmy lokal i wyruszyliśmy na impreze :)
Podjechaliśmy darmowymi busikami do centrum i udaliśmy się do kasyna MGM. Jest to jedno z większych w Macau, a posiada swój odpowiednik także w Las Vegas. (http://www.mgmmacau.com/zh-hant). Przed kasynem stoi wielki lew.
W środku w holu głównym sztuczna sceneria, jednak bardzo miła dla oka.
W okolicy stołów do gry (gdzie zdjęć nie wolno robić), znajdował się klub. Na scenie grał zespół na żywo. Ekipa była tak genialna, że potrafili zagrać każdą piosenkę jak oryginał.
Niestety nie było za wiele miejsc siedzących, więc większość czasu tańczyliśmy lub staliśmy przy barze. O tak, właśnie bar był imponujący...
Około godziny 3 wzięliśmy taksówkę do akademika. To był dzień pełen wrażeń :)
P.S. Zdjęcia z imprezy w MGM są wykonane Gosi aparatem :)
Przyznaję, że trochę byłem zawiedziony targami, bowiem zamiast prezentowania super nowinek technicznych, znajdowały się tam tylko zwykłe stoiska ze sprzętem komputerowym, rtv, oprogramowaniem i telefonami komórkowymi. Ludzi było co nie miara i przeciskanie się pomiędzy alejkami graniczyło z cudem.
Pełno było podróbek iPadów, iPhone'ów itp. Można było też tanio kupić dyski twarde, monitory LCD i inne gadżety.Na każdym stoisku panowały inne, konkurencyjne ceny. Aż można było dostać oczopląsu od tych ofert.
Co ja sobie kupiłem? Tani filtr UV do lustrzanki oraz pędzelek do czyszczenia obiektywu - w sumie kilkanaście HKD :)
Z nowinek technicznych najbardziej podobało mi się rozwiązanie do gier w 3D na trzech osobnych monitorach - w okularach oczywiście. Efekt piorunujący!
Główną atrakcją każdych targów są oczywiście hostessy. Nie brakowało ich także tu w Hong Kongu...
Prezentowały dyski twarde, ładowarki, karty pamięci, a także reklamowały sieci komórkowe. Trzeba przyznać, że potrafiły przyciągnąć flesze reporterów ;)
Na wielu stoiskach odbywały się różne konkursy i gry. Firma SanDisk organizowała konkurs w którym trzeba było odpowiedzieć na proste pytania - oczywiście nie zapytali nas mimo iż staliśmy najbliżej :) Ewidentnie ominęli nas z mikrofonem :D
Na wyjściu pożegnał nas wielki laptop Lenovo...
Spędziłem na Expo ok. dwóch godzin, a następnie udałem się do przystani promów w dzielnicy Central, ponieważ nadchodzący weekend miałem spędzić u koleżanki Gosi w portugalskiej stolicy kasyn - Macau.
Po godzinnej podróży promem, którego cena była wyższa dlatego, że były godziny wieczorne, dotarłem do Macau. Odebrała mnie Gosia i pojechaliśmy do jej akademika. Podróżowaliśmy darmowymi busikami będącymi własnością kasyn. Zaletą akademika było umiejscowienie tuż obok kasyna :)
Akademik znajdował się na drugiej wyspie, więc podróż do centrum trochę trwała, ale za to panorama była bardzo ciekawa.
Sam akademik był bardzo przystępny, klimatyzacja w pokojach, duże pokoje i łazienki. Z przenocowaniem 'na waleta' nie było żadnego problemu... w ogóle nie sprawdzali dokumentów, ani nie była potrzebna karta jak w HK.
Po rozpakowaniu i odświeżeniu byłem gotów wyruszyć na Macau - w planie była impreza w jednym z kasyn. Zanim jednak wyruszyliśmy do centrum, poszliśmy coś zjeść z Gosią. I tu zdarzyła się sytuacja niespotykana. Otóż chwile po tym jak usiedliśmy do stolika spokojnej wietnamskiej restauracji, kilka dziewczyn wszczęło ze sobą bójkę, tak że wokół latały talerze, sztućce, a nawet wazony!!! Skłócone kobiety zaczęły się szarpać za włosy i wyzywać - po angielsku... Oczywiście były to jakieś niewychowane i nadpobudliwe turystki.. Cudem udało nam się ewakuować bez żadnych obrażeń!
Zmieniliśmy lokal i wyruszyliśmy na impreze :)
Podjechaliśmy darmowymi busikami do centrum i udaliśmy się do kasyna MGM. Jest to jedno z większych w Macau, a posiada swój odpowiednik także w Las Vegas. (http://www.mgmmacau.com/zh-hant). Przed kasynem stoi wielki lew.
W środku w holu głównym sztuczna sceneria, jednak bardzo miła dla oka.
W okolicy stołów do gry (gdzie zdjęć nie wolno robić), znajdował się klub. Na scenie grał zespół na żywo. Ekipa była tak genialna, że potrafili zagrać każdą piosenkę jak oryginał.
Niestety nie było za wiele miejsc siedzących, więc większość czasu tańczyliśmy lub staliśmy przy barze. O tak, właśnie bar był imponujący...
Około godziny 3 wzięliśmy taksówkę do akademika. To był dzień pełen wrażeń :)
P.S. Zdjęcia z imprezy w MGM są wykonane Gosi aparatem :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz