Na sobotę mieliśmy zaplanowaną od ponad 2 tygodni całodniową wycieczkę statkiem - tzw. Boat Trip. Jest to bardzo powszechna forma spędzania weekendu w Hong Kongu, szczególnie przez młodych. Zabawa polega na tym, iż płaci się ustaloną stawkę - w naszym przypadku 300HKD i dostaje się jednodniowy rejs statkiem, 2 motorówki do dyspozycji, pełne wyżywienie i napoje w cenie.
Dojazd do Sai Kung skąd mieliśmy wypływać był także zorganizowany. Po około godzinnej jeździe busikiem dotarliśmy do portu w którym już kiedyś byłem, gdy jechaliśmy na plażę Sai Wan. W Sai Kung było pełno takich grupek jak my - wszyscy wybierali się na Boat Trip.
Dojazd do Sai Kung skąd mieliśmy wypływać był także zorganizowany. Po około godzinnej jeździe busikiem dotarliśmy do portu w którym już kiedyś byłem, gdy jechaliśmy na plażę Sai Wan. W Sai Kung było pełno takich grupek jak my - wszyscy wybierali się na Boat Trip.
Promenada pełna była młodzieży i dzieci, a porządku strzegli... no właśnie, kto to był to nie mam pojęcia, ale wyglądali jak strażnicy leśni :P
W porcie panował niesamowity ruch. Dookoła cumowało pełno statków, pływały motorówki i dżonki. Istny młyn!
Nasza łajba (powyżej) mieściła ok. 30 osób i tyle też nas było. Oprócz naszej grupki IAESTE, płynęła z nami grupka Niemców i Anglików, z którymi później się zaprzyjaźniliśmy.
Sam organizator był z Hong Kongu i powtarzał w kółko, abyśmy się nie potopili spożywając piwka, których było nie mało :)
Statkiem kierował sympatyczny kapitan, który później obsługiwał też jedną z motorówek. Zanim dopłynęliśmy do zatoki, motorówki były ciągnięte linami za statkiem.
Gdy zacumowaliśmy w zatoce przy plaży, mogliśmy zacząć skakać do wody z pokładu.
Do dyspozycji mieliśmy też dwie motorówki, które ciągnęły banana i tubę. Frajda była niesamowita.
Jako, że na motorówkę wchodziło po 6 osób, to reszta w przerwach zajadała się bogato zastawionym stołem. Częstowaliśmy się rybkami, mięsem, spaghetti itp.
Do południa nie było pogody, jednak po godzinie 15 wyszło słońce i zaczęliśmy się wylegiwać na najwyższym pokładzie statku. Słońce to jednak było zdradliwe i okazało się, że wszyscy się spalili tego dnia.
Około godziny 18 łodź wyruszyła w drogę powrotną.
Po drodze spotykaliśmy szaleńców na skuterach oraz inne statki również wracające z wycieczki.
My za to leniwie wylegiwaliśmy się na wygodnych sofach oraz na dziobie łajby.
Pod koniec zrobiliśmy jeszcze pamiątkowe zdjęcie całej ekipy i udaliśmy się do akademików.
Jednak to nie koniec dzisiejszego dnia. Wcześniej umówiłem się z Gosią z Gliwic, która była na praktyce w Macau, że się spotkamy na mieście. Ustaliliśmy punkt spotkania na Wan Chai, gdzie udaliśmy się na wspólną kolację.
Jednak zanim się spotkaliśmy miałem trochę czasu, aby przejść się po okolicy.
Niedaleko centrum tej dzielnicy znajdują się wielkie boiska do kosza i piłki nożnej.
Dalej natknąłem się na ciekawą herbaciarnię.
Zmierzając na spotkanie z Gosią mijałem jeszcze charakterystyczny budynek, który podświetlony jest tylko od połowy, bowiem tylko tą część widać z drugiej strony portu podczas symfonii świateł :)
Wspólnie ze znajomymi Gosi udaliśmy się do restauracji na kolację. Ja zamówiłem sobie wołowinkę w sosie curry - bardzo smaczne.
Niestety zaczęło padać i szybko tylko przeszliśmy przez tzw. Red Light District. Udało mi się uchwycić sytuację, w której przed klubem nocnym palono pseudo pieniądze. Nie wiem w jakim celu, ale może po to, aby zainteresować potencjalnych klientów :)
Wracaliśmy metrem na część Kowloon, a następnie poszliśmy na promenadę gwiazd podziwiać widoki. Po 1 w nocy postanowiłem wracać do akademika, jednak nie było już autobusów, więc szedłem pieszo. O dziwo na ulicach o tej porze nie widać żadnych chuliganów, ani innych podejrzanych typów. W sumie to w Hong Kongu w ogóle nie ma takich ludzi. Nigdy nie czułem się tak bezpiecznie spacerując w środku nocy po pustym mieście.
Jedynych ludzi, których mijałem to personel sprzątający ulice, chodniki i przejścia podziemne. Udało mi się zrobić ciekawe zdjęcie przejścia, którym codziennie chodziłem do z akademika do pracy. Było totalnie puste - niecodzienny widok :D