niedziela, 26 września 2010

Dzień 35 - mango, kartony, Chunking Mansions i port...

W środę nie działo się nic specjalnego. Jedyny ciekawy akcent to piwko w parku niedaleko akademika. Jednak nie mam nawet zdjęć z tego wyjścia, więc pominę dzień 34.

W czwartek natomiast po pracy postanowiłem pojechać z Matiją z Serbi do centrum handlowego kupić aparat cyfrowy. Jako, że nie do końca wiedzieliśmy gdzie najlepiej tanio kupić sprzęt to poprosiliśmy zaprzyjaźnionego Bruna z Holandi, który jest w HK na wymianie studenckiej. Pierw poszliśmy zjeść do restauracji w pobliżu akademika, a później pojechaliśmy do centrum handlowego w Sha Tin.


Po zakupie aparatu przez Matiję, przechadzaliśmy się ulicami Mong Kok starając się uchwycić ciekawe strony miasta nocą.




Pełno tu ogłoszeń zachęcających do 'foot massage' albo jedzienie za 4zł (10HKD).



Postanowiliśmy też pójść na deser do jednej z kawiarenek. Niewiele one mają wspólnego z tymi z Europy. Tutaj jest to miejsce, gdzie można tylko zjeść deser - wygląd lokalu się nie liczy. Tzn. wygląda jak każdy inny bar, zero przytulności, klimatu.


Zamówiliśmy kruszone lody o smaku mango, pudding o smaku mango w sosie mango :P Tak, tutaj uwielbiają ten owoc :)



Dalej podążaliśmy ulicami tej zatłoczonej dzielnicy, obserwując życie codzienne sklepikarzy, sprzedawców, którzy kończąc biznes na ten dzień wyrzucali wszystkie śmieci, kartony na ulicę.




Na wszystkich ulicach przystanki autobusowe, są bardzo specyficzne, bo z uwagi na to, że jest tak wiele lini autobusowych, to ustawione są specjalne barierki - każda do osobnej lini. Wtedy zawsze jest porządek jak tworzy się kolejka.



Na Nathan Road weszliśmy zobaczyć słynne Chunking Mansions, czyli gmach w którym mieszą się pensjonaty, hostele, restauracje i kantory. Ich wnętrze jest równie obskórne, jak fasada.



Obecna tu wielokulturowość (hindusi, pakistańczycy itp.) wraz z ich stoiskami wewnątrz bloku stanowi symbol Hong Kongu.



Aby dotrzeć na wybrane piętra wieżowca, trzeba czekać w kolejce do ciasnych wind, które definitywnie nie zachęcają do podróży.


W obawie o bezpieczeństwo zainstalowano w nich kamery, których obraz pokazywany jest na monitorach przy wejściu. Jak wjeżdżałem nie działały :P Może przez tą plątaninę kabli?


Także korytarze na piętrach przyprawiają o dreszcze, a nawet o wymioty...

      

Po tej dziwne wycieczce wgłąb ciemnej strony HK, poszliśmy na promenadę gwiazd, aby podziwiać widok wieżowców na dzielnicę biznesową.



Po godzinie 22 większość z bardzo jasnych reklam obecnych na budynkach gaśnie, a więc panorama nie już tak okazała jak na symfoni świateł.


Postanowiliśmy wracać do akademika pieszo, więc mieliśmy okazję przejść całą promenadę robiąc sobie zdjęcia z różnymi figurami na Alei Gwiazd.



Opuszczając Tsim Sha Tsui mogliśmy też zobaczyć port w dzielnicy Hung Hom. Jest to taki mały lokalny porcik pomocniczy.



Na tym zakończyła się nasza 'wycieczka' :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz