poniedziałek, 1 listopada 2010

Dzień 41 - Museum of Space i jedzenie z patelni...

Już od dłuższego czasu planowałem wybrać się do Muzeum Kosmosu, jednak czekałem na wolną środę, bowiem w tym dniu wszystkie muzea w Hong Kongu są za darmo :)

Szybko po pracy postanowiliśmy pojechać tam autobusem... I tutaj śmieszna sytuacja, bo wsiedliśmy do złego autobusu :P Tzn. numer był ok, jednak jechał on w złą stronę. Musieliśmy wyjść po kilku przystankach... Zastaliśmy ciekawą dzielnicę pełną wysokich bloków i nic nie było po angielsku :) Czułem się trochę dziwnie - jak nie w Hong Kong'u...



Jednak po wzięciu 'dobrego' autobusu pojawiliśmy się przed Museum of Space o osobliwym kształcie, przypominającym połówkę gigantycznej piłeczki golfowej. 




Wewnątrz znajdują się 2 sale oraz planetarium. Wchodząc do pierwszej z nich mamy wrażenie, że wchodzimy do kolejnej 'piłki golfowej' :)


W Sali Kosmosu i Nauki przedstawiono dzieje ludzkiego zainteresowania przestrzenią kosmiczną, m.in starożytną astronomią, science fiction oraz programy badania kosmosu, a także modele wczesnych rakiet, satelitów i promów kosmicznych.




Można obejrzeć kawałek księżycowej skały, modele statków kosmicznych i filmowe zapisy lotów i spacerów na Księżycu.





Eksponaty w Sali Astronomii przedstawiają Układ Słoneczny oraz badania Słońca i innych gwiazd.


W Teatrze Kosmicznym oglądać można filmy o historii naturalnej i przestrzeni kosmicznej. My wybraliśmy się na film 'Grand Canyon', który nie wiele miał wspólnego z kosmosem, jednak wrażenia były bardzo pozytywne.

Po zakończonym seansie udaliśmy się do centrum, aby zjeść kolację.  Zaraz obok Muzeum Kosmosu znajduje się Centrum Kulturalne, do którego jednak nie zawitaliśmy...


Po drodze spotkałem sytuację dość nietypową. Do ekskluzywnego butiku Louis Vuitton ustawiła się  gigantyczna kolejka :)))


Nietypowe było też jedzenie, które zamówiłem, ponieważ danie odbierało się na rozgrzanej patelni, gdzie mięso było jeszcze surowe i samemu sobie je było trzeba upiec :) To był trochę bardziej taki bajer :P Trzeba było się spieszyć, żeby mięsko się nie przypaliło...nawet dookoła patelnio-talerza była tekturka z tekstem: HOT - BE CAREFULL i HURRY UP :)))

Wszystko było smaczne i świeże, a co najważniejsze - oryginalne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz