poniedziałek, 19 lipca 2010

Dzień 12 - pokaz świateł, copy watches i sajgonki

Jako, że od kiedy przyjechałem do Hong Kong'u każdy opowiadał mi o słynnym pokazie świateł biurowców na wyspie Hong Kong, postanowiłem się tam wreszcie wybrać. Każdego dnia o godz. 20.00 przez 10 minut odbywa się niesamowita symfonia świateł i muzyki.



Całość możemy podziwiać ze specjalnie przygotowanego tarasu przy Alei Gwiazd w dzielnicy Tsim Sha Tsui.


Na tarasie gromadzi się zawsze pełno tłumu, dlatego też zrobienie dobrych zdjęć wymaga wysokiego statywu, bądź zajęcia miejsca z przodu - przy barierkach. Oczywiście zdjęcia nie są w stanie oddać atmosfery tam panującej. Niestety zapomniałem mojego Canona i nie nakręciłem filmiku. Ale jeszcze będę miał okazję to zrobić:)


Stojąc na tarasie mamy za sobą ogromne głośniki, z których wydobywa się muzyka. 


Światła na wieżowcach są zsynchronizowane z podkładem muzycznym, a całość dopełniają lasery i ogromnej mocy reflektory umieszczone na ich szczytach. Sama muzyka jest raczej kiczowata - coś w stylu chińskich kreskówek, jednak w połączeniu z mrugającymi budynkami tworzy ona pewną całość.



Obserwując pokaz świateł możemy też dostrzec prom Star Ferry i inne, które wypełnione są turystami po brzegi.


W miejscu w którym znajduje się taras, była kiedyś stacja kolejowa, po której jednak została tylko wieża zegarowa. Trzeba przyznać, że dziwnie to teraz wygląda :) 


Po zakończonym pokazie udaliśmy się na spacer wzdłuż Nathan Road. Wrażenie robi była siedziba Policji Morskiej. Potężnych rozmiarów budynek kolonialny aż kipi bogactwem i ekskluzywnością. W środku znajduje się obecnie hotel i galeria handlowa.



Ciekawym pomysłem jest umieszczenie oświetlonego drzewa na okrągłej wieżyczce oraz wodospadu tuż u stóp samego budynku.



Zaraz za tą niezwykłą budowlą znajdziemy kolejną - 'wygięty do tyłu' hotel:)


Wchodząc na Nathan Road możemy być niemal pewnie, że będą do nas podchodzić tzw. zegarkowi nagabywacze. Widząc obcokrajowców nachalnie próbują sprzedawać 'copy watches', czyli podróbki Rolex'ów itp. Co śmieszniejsze robią to dokładnie pod drzwiami oryginalnych sklepów Rolex'a:)


W witrynach sklepów zaś widać komplety biżuterii warte miliony euro... Jest to jedna z najdroższych ulic świata...


Idąc wzdłuż ulicą możemy natknąć się na wiele przystanków autobusowych. Co jest zadziwiające to porządek. Otóż kolejki są nienormalnie długie, mimo to nikt się nie przepycha, a wszyscy stoją równo w rządku wzdłuż wytyczonej lini. Takie coś w Europie nie miałoby szans:P


Obok parku morskiego (do którego muszę się kiedyś wybrać) stoi meczet. Świątynia muzułmańska jest dość okazała ale i nowoczesna. 


Dalej mijamy ciągnące się setkami metrów ekskluzywne sklepy z odzieżą, butami i biżuterią. W sklepach raczej pusto ze względu na ceny :)


Między drzewami (notabene jednymi z ostatnich figowców w HK) możemy dostrzec kościół św. Andrzeja) - kontrast jest niesamowity. 


Zawsze chciałem zrobić zdjęcie tym czerwonym taksówkom na tle kolorowych neonów... Wreszcie mi się udało. Jest to jeden z częstszych motywów pojawiających się w przewodnikach itp. 


Zmęczeni spacerem( sama Nathan Road ma kilka kilometrów) poszliśmy w dzielnicę barów i restauracji. Idąc tamtędy można zwariować. Otóż z każdej strony proponowane są ulotki i zachęty do odwiedzenia poszczególnych kanjp. Człowiek nawet nie jest w stanie się skupić. Np. oglądając 'żywe jedzenie' zostaliśmy 4 razy zaczepieni aby je zjeść:D


Ostatecznie usiedliśmy w restauracji z owocami morza. Jako, że w Polsce wiele razy zamawiałem sajgonki z chińskiej restauracji, toteż chciałem spróbować jak smakują 'w oryginale'. Otóż różniły się dość znacznie smakiem - oczywiście na plus. 


Było to jedno z moich lepszych dań od czasu przyjazdu. Kolega Akis z Grecji zamówił sobie jajecznicę z krewetkami - też pyszne, a Bali z Węgier - nudle po singapursku. Dania nie były drogie - 45 HKD/każde. 


Co ciekawe prosząc o piwo lane (draft) pani przyniosła nam piwo w butelce na której było napisane - draft beer :D Nieźle nie? Lane piwo z butelki:)

Na koniec coś co kompletnie mnie rozwala w chińskich barach - zamiast serwetek na stole leżą rolki papieru toaletowego:P Już nawet ręczników papierowych im się nie chce kupować... no wstyd:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz