W środę cały Hong Kong skierował swoją uwagę na ostatni wyścig konny w tym sezonie. Oczywiście nie mogło nas tam zabraknąć:) Tym razem był to wyścig nocny oraz odbywał się na innym torze, niż ten z niedzieli - w dzielnicy Happy Valley.
Tor na który się wybraliśmy powstał już w 1845r. na osuszonych bagnach wyspy Hong Kong. Obiekt jest mniejszy niż ten w Sha Tin, jednak i tak wystarczająco imponujący, szczególnie w nocy.
Dookoła obiektu w miejscach wejść dla członków klubu podjeżdżają limuzyny, a ich właściciele - biznesmeni w eleganckich smokingach udają się na najlepsze loże toru Happy Valley.
Na trybunach ogólnodostępnych nie było ani jednego miejsca jak przyjechaliśmy. Wszystko zajęte przez podnieconych zakładami chińczyków. Klimat tego wyścigu był zupełnie inny. Na samym dole stały namioty z kiełbaskami i piwem, grała muzyka. Był to bardziej festyn niż prawdziwe zawody.
Tym razem można było z bliska zobaczyć konie biorące udział w wyścigach. Były one prezentowane widowni na pobliskim wybiegu.
Same wyścigi też były ciekawe - podszedłem znacznie bliżej niż ostatnio i po paru nieudanych próbach udało mi się zrobić w miarę 'nieporuszone' zdjęcia. Konie bowiem bardzo szybko biegną, także bez konkretnych ustawień nie ma szans na dobre zdjęcie.
Poniżej jeszcze parę zbliżeń na konie podczas przejazdu na dżokejów na start wyścigu...
... i obsługa...
Na koniec poszliśmy jeszcze na piętro, aby z klimatyzowanych pomieszczeń obserwować wyścigi. Jest tu znacznie lepsza perspektywa, bowiem widać cały tor.
Ogólnie wyjście zaliczam do udanych :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz