poniedziałek, 12 lipca 2010

Dzień 4 - praca i bekanie...

W poniedziałek o 9.00 spotkaliśmy się wszyscy przed akademikiem, aby wspólnie pójść po raz pierwszy do pracy. Pracę większość z nas posiada na uczelni PolyU, czyli politechnice w Hong Kongu. Znajduje się ona 10min od akademika, także położenie jest bardzo dogodne. Zatrudniony jestem przez departament Students Affair Office, czyli takie biuro karier.


Posiadam swoje biuro, które w przyszłości będę dzielić z innym praktykantem, który przyjedzie za 2 tygodnie. Mam swój komputer, drukarkę, kartę dostępu, a pomieszczenie jest klimatyzowane. Widok z okna na okolicę nie jest nudny, więc często spoglądam na ruch uliczny prowadzący do tunelu.


W wydziale, którym pracuję jest wiele biur, jednak kultura pracy jest wręcz perfekcyjna. Chodzi o ciszę i spokój jaki panuje w pracy. To jest niespotykane, aby ludzi siedzieli tak długo cicho, a odzywali się do siebie tylko parę razy w ciągu dnia. Każdy tu ma swoją pracę do wykonania i nie ma czasu na luźne dyskusje, czy wygłupy. Ogólnie nie do końca mi się to podoba, bo nie ma się do kogo odezwać. Kilka razy tylko zagadały do mnie 2 osoby oraz raz ja kogoś zaczepiłem :) Trochę czuję się tutaj jak po prostu maszyna do pracy. Mimo faktu, iż zaproponowano mi raz wspólne wyjście na lunch, nikt po mnie nie przyszedł, a i mój szef zawsze twierdzi, że nie ma czasu...



Godziny pracy są ustalone od 9 do 17.50! Czas lunch'u zaczyna się o 12.45 i kończy o 14.00. Zjeść można na jednej z 4 stołówek studenckich, które jednak nie wyglądają jak te polskie :) Jest tu wszystko w stylu amerykańskim. Otóż w różnych częściach wydawane są różne dania, wszystko możemy sobie dowolnie skomponować, dobrać napoje, desery itp. Ceny nie są wygórowane - zaczynają się od ok.12HKD czyli 5zł :D Jedzenie jest zarówno chińskie jak i europejskie, jednak nawet te chińskie jest bardziej zachodnie w porównaniu z tym, które można spotkać w barach na ulicy. W godzinach szczytu faktycznie ciężko o miejsce przy stoliku. Ciekawostką jest to, iż tace po skończonym obiedzie zbierają kelnerki - tutaj każdy wakat jest obstawiony:)



Niezbyt miłym zwyczajem jest bekanie. Otóż siedząc przy swoim biurku, często słyszę jak w pokoju obok ktoś po zakończeniu jedzenia po prostu głośno beka. Trochę jest to niesmaczne :P

Samo siedzenie w pracy do prawie 18 nie jest fajną sprawą, jednak staram się nie wychodzić przed czasem, ponieważ i tak większość znajomych kończy nie wiele wcześniej, a pracę mam dość łatwą, więc jest i czas na Facebook'a, pisanie bloga czy też kontakt z przyjaciółmi z Polski. Wracając z pracy spotykam ludzi, którzy są zawsze w pośpiechu, jest ich dużo i są zróżnicowani pod względem narodowości - oprócz Chińczyków, spotykam Hindusów, Pakistańczyków czy też Filipińczyków i Indonezyjczyków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz