piątek, 16 lipca 2010

Dzień 11 - zgiełk na Mong Kok

Po pełnym wrażeń weekendzie miałem zamiar odpocząć, jednak tak się nie stało, ponieważ pojechaliśmy do dzielnicy Mong Kok. Ponownie chwilę chodziliśmy po Ladies Market... Matt szukał koszulek, Boris paska, a ja koszulek z Hong Kong'u :) Kupiłem w końcu dwie sztuki :D

Okolica Mong Kok jest mieszanką tradycji i nowoczesności. Kontrast można zauważyć zaglądając w lokalne podwórka.

Obok zatłoczonych zakamarków z targowiskami stoi wiele sklepów i galerii handlowych. Praktycznie na każdej ulicy roi się od ludzi robiących zakupy. Można wydzielić ulice, na których sprzedaje się głównie markowe buty, elektronikę itp. 

Bardzo podobne rzeczy do tych z targu, sprzedawane są też w małych i wąskich galeriach mających po kilka pięter. Atutem jest tu klimatyzacja i mniej zgiełku. 
Na rogach ulic możemy spróbować różnorodnych specjałów np. tofu:)
Po jakimś czasie zrobiliśmy się głodni, a dziewczyny wzięły nas do bardzo popularnej restauracji hong-kong'skiej (nie wiem jak to napisać:D). Tzn. nie jest to ani kuchnia chińska ani japońska - czysto lokalna :)

Zamówiłem owoce morza z ryżem zapiekane sosem chińskim - przepyszne :D

Po posiłku odwiedziliśmy też jedno z większych centrów handlowych w HK. Otóż 'Langham Place' jest wysoki na 12 pięter, które ciekawie układają się warstwami, a schody ruchome są najdłuższymi jakie w życiu widziałem :)

Z samego szczytu można spojrzeć na dół, a sam widok przyprawia o dreszcze. 
 

Ulice Mong Kok tętnią do samej północy, a ruch samochodowy nie ustaje zbyt szybko. Po centrum Hong Kongu poruszają się zazwyczaj taksówki, autobusy i o wiele mniejsza liczba samochodów prywatnych. Gdyby spojrzeć na ulicę to najwięcej jest marek azjatyckich np. Toyota, Mitsubishi, Honda, czy też Mazda, natomiast z marek europejskich to praktycznie można spotkać tylko te prestiżowe : Mercedesy, BMW i Volkswageny. Reszta aut stanowi bardzo mały odsetek całości, jak np. poniższy Fiat 500.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz